Śmierć tłumacza - Paweł Pollak
Opis
Czy można zabić dla przekładu książki?
Okazuje się, że tak. W elitarnym środowisku zawodowych tłumaczy śmierć kolegi po fachu wywołała ogromne poruszenie. Morderca nic sobie z tego nie robi, bo wierzy, że popełnił zbrodnię doskonałą. Jednak do akcji wkracza porucznik Kolonko, niepozorny mężczyzna w prochowcu z nieodłącznym papierosem elektronicznym w ustach, i coraz bardziej zacieśnia pętlę wokół sprawcy śmierci.
Pełen napięcia pojedynek umysłów – mordercy i policjanta – nie pozwoli ci oderwać się od tej błyskotliwej powieści, będącej hołdem złożonym nieśmiertelnemu porucznikowi Columbo.
Paweł Pollak – pisarz i tłumacz literatury szwedzkiej, autor między innymi Niepełnych, Kanalii oraz cyklu powieści kryminalnych o komisarzu Marku Przygodnym.
Mirosława Dudko Oaza Recenzji
Czytając miałam wciąż przed oczami wyobraźni porucznika Columbo, gdyż autor stworzył bohatera swego kryminału na bazie swojej fascynacji tą filmową postacią. Nawet nazwisko: Kolonko, brzmi bardzo podobnie do pierwowzoru, a do tego jest on idealną kopią amerykańskiego policjanta z Los Angeles. Porucznik Kolonko także nosi zniszczony prochowiec, jeździ starym gratem, wciąż mówi o żonie, której nikt nie widział oraz pali, ale nie cygaro, lecz elektronicznego papierosa, ale nie zna się na nowoczesnej technologii. Do tego sprawia wrażenie roztargnionego, ale to tylko pozory, tak naprawdę ma intuicję, umiejętność dedukcji, łączenia drobiazgowych śladów w całość, Jest też dobrym obserwatorem, spostrzegawczym i inteligentnym, dzięki czemu zawsze rozwiązuje powierzone mu sprawy. „porządek tego świata zostałby zachwiany, gdyby mordercy nie trafiali do więzienia” „Śmierć tłumacza” to kryminał, w którym nie ma zbyt dużo niejasnych sytuacji, gdyż znamy działania zarówno mordercy, jak i ekipy śledczej. Śledzimy kilka oddzielnych wątków, obserwując tok rozumowania policjanta, łączenie zebranych śladów, podążanie za śladami pozostawionymi przez zabójcę, a jednocześnie znamy jego kolejne kroki mające na celu pokrzyżowanie tropów i zafałszowanie jego działań, by uniknąć aresztowania i spędzenie w więzieniu resztę swego życia. Z tego względu nie ma w tej powieści zaskakujących, nagłych zwrotów akcji, gdyż bez problemu można domyśleć się, co za chwilę nastąpi. Jest to zatem kryminał dla miłośników tego gatunku w klasycznej formie, w której jesteśmy bardziej obserwatorami tego, co dzieje się na kartach książki, niż uczestnikami śledztwa. Autor pokazuje w nim, że są ludzie, którzy dla kariery, uznania czy pieniędzy są w stanie posunąć się do drastycznych rozwiązań, nawet do morderstwa. Całą recenzja na: https://ezo-ksiazki.blogspot.com/2022/03/1036-smierc-tumacza.html
Joanna Kuklinska
Czytam książki polskich i zagranicznych autorów ale nigdy się nie zastanawiałam nad pracą tłumacza. Każde wydawnictwo posiada tłumacza który przekłada książki na język polski. Okazuje się, że ta praca wcale do lekkich ani łatwych nie należy. Warszawa to tutaj poznajemy trzech tłumaczy przysięgłych języka szwedzkiego. Zenon Naczyński, Witold Stypuła i Janina Cedro - każdy z nich marzył o pracy w wydawnictwie. Jednak życie weryfikuje plany i pracują jako tłumacze przysięgli. Środowisko tłumaczy to bardzo mały świat, a jeżeli chodzi o język szwedzki to jest zaledwie garstka ludzi która zajmuje się przekładem. Wśród zawodowych tłumaczy dochodzi do zabójstwa. Morderca skrupulatnie wszystko zaplanował, dobrze się przygotował i wyszła jemu zbrodnia niemal doskonała. Ale powszechnie wiadomo,że nie ma zbrodni doskonałej , więc? Porucznik Kolonko bierze sprawy w swoje ręce i depcze mordercy po piętach. Należy dodać, że jest to tak upierdliwy policjant. Momentami miałam wrażenie ,że za chwilę wyskoczy z lodówki. Do tego ten płaszcz i papieros elektroniczny niczym porucznik Colombo w swoim prochowcu + porucznik Kojak z lizakiem. Czy porucznik Kolonko pomimo braku twardych dowodów dobrze wytypuje mordercę? Czy można zabić dla przekładu książki? Wygląda na to ,że nazwisko tłumacza jest na równi z nazwiskiem autora powieści. Jedno i drugie powinno być na pierwszej stronie książki. Paweł Pollak to pisarz i tłumacz literatury szwedzkiej. W swojej powieści ukazał nam pracę tłumacza praktycznie "od podszewki". Tłumacza tak samo jak recenzenta obowiązują terminy. Praca trudna i czasochłonna. Fabuła książki dotyczy słynnej sagi Millennium Stiega Larssona, szwedzkiego pisarza. Także jest to nie lada gratka dla fanów tych książek. Akcja nie pędzi jak pendolino, nie ma tutaj niedomówień, zagadek. Wszystko jest idealnie wyjaśnione. Bohaterowie dobrze wykreowani ze swoimi zaletami i wadami. Ciapowaty policjant który nadaje się do kabaretu pasuje tutaj jak ulał. Autor miał zaskakujący pomysł na fabułę
Ewelina-czyta
Po niezbyt fortunnym spotkaniu z poprzednim cyklem przedstawiającym nam komisarza Przygodnego postanowiłam zerknąć na inną książkę i wyrobić sobie ostateczne zdanie. Do "śmierci tłumacza" podchodziłam dość sceptycznie, ale autor mnie niesamowicie zaskoczył. Główny bohater Zenon Naczyński jest tłumaczem przysięgłym. Pod wpływem prezentu od żony postanawia zająć się tłumaczeniem szwedzkiego bestselleru. Problem polega na tym, że nie jest on tak biegły i tłumaczenie "zleca" swojemu znajomemu Witkowi. Współpraca początkowo układa się idealnie, jednak Stypuła zaczyna czuć się wykorzystany i żąda, by jego nazwisko zostało ujawnione i znalazło się na pierwszych stronach książki. Naczyński nie może do tego dopuścić i ze strachu przed kompromitacją oraz utratą dużych profitów obmyśla plan na zbrodnię doskonałą... Czy doprowadzi swój plan do końca? Jaką rolę odegra w całej tej sytuacji Janina Cedro? Czy porucznik Kolonko, jest faktycznie takim nieudacznikiem, za jakiego chce uchodzić? Tego już nie zdradzę, ale przekonacie się sami, sięgając po książkę. "Śmierć tłumacza" to świetny kryminał, który trzyma w napięciu od pierwszych stron. Choć mordercę mamy podanego na przysłowiowej tacy, wiemy kim jest, i pomimo tego nadal z zapartym tchem śledzimy proces dochodzenia do prawdy. W kilku momentach byłam autentycznie przekonana, że mu się udało i zbrodnia ujdzie mu na sucho. Na szczęście zaczyna popełniać błędy, a niestrudzony pan porucznik depcze mu piętach... Autor doskonale wykreował wszystkie postacie. Jestem zachwycona zarówno kreacją Kolonki jak i samego Naczyńskiego. Są one obdarzone całą gamą emocji, potrafiące dopiąć swoich celów, nie zważając na straty, licząc tylko na zysk. Autor doskonale zna środowisko, o którym pisze, dzięki temu możemy poznać proces tłumaczenia jak i współpracy z wydawnictwem- długą i krętą drogę do wydania tłumaczonej powieści, i nie zawsze jest to droga usłana różami. W moim odczuciu genialny pomysł na fabułę. Przedstawiona historia wciąga, intryguje, nie pozwala się odłożyć na bok przed dotarciem do finału. Czyta się ją ekspresowo. Akcja może nie toczy się zbyt szybko, nie jest zbyt zaskakująca, ale jest doskonale poprowadzona. Przyznam, że nie czytałam książek Larssona, ale po przeczytaniu "Śmierci tłumacza" mam na nie wielką ochotę. Czy polecam? Zdecydowanie tak. Kawał świetnej historii. Jestem pewna, że fani kryminałów będą zachwyceni. Ja jestem. POLECAM...