Kolekcja Ringelmanna - Adam Ubertowski
Cena regularna:
towar niedostępny
dodaj do przechowalniOpis
Chłodny umysł kontra namiętności pasjonatów
Doktor Figlon, mistrz metateorii, światowej sławy specjalista od układania wielopiętrowych konstrukcji pojęciowych, wspomina swoje pierwsze dochodzenie. W Grand Hotelu w Sopocie, do którego zostaje zaproszony, by wygłosić wykład na temat teorii czasu, poznaje specyficzną grupę ludzi – pasjonatów zegarków. Gdy namiętności hobbystów sięgają zenitu, nietrudno o zbrodnię. Jej ofiarą pada uznany kolekcjoner Max Ringelmann, zamordowany w podejrzanych okolicznościach. Policja w osobie inspektora Franka van Graafa nie jest w stanie poradzić sobie ze śledztwem. W sukurs im przychodzi sam doktor Figlon...
Adam Ubertowski – psycholog biznesu, pisarz, mieszkaniec Sopotu. Wydał między innymi powieści Podróż do ostatniej strony, Szczególny przypadek Pani Pullmanowej, Inspektor van Graaf oraz Sopocki rajd.
Martyna
„Kolekcja Ringelmanna” to typowa powieść dochodzeniowa: dwójka detektywów, w tym jeden z przypadku, krok po kroku zbierają zeznania i odkrywają nowe fakty aż do ostatecznego rozwiązania zagadki, co w gruncie rzeczy dla postronnego czytelnika mogłoby stanowić kwintesencję nudy - i ja sama muszę przyznać, że patrząc z dystansu, ciężko uwierzyć, że jest to książka, przez którą wręcz się płynie. Fabuła z pozoru niepozorna i bez rewelacji, w zupełnie niespodziewanym momencie sprawia, że nie sposób się od lektury oderwać, choć, co absurdalne, nie jest to zainteresowanie wprost proporcjonalne do rosnącego napięcia, bowiem nagle okazuje się, że relacja między bohaterami może przyćmiewać wątek kryminalny! Bo i postaci są tak sympatyczne, że aż nie sposób ich nie polubić. Poczynając od Figlona tracącego zdolność do racjonalnego myślenia na widok kobiety prezentującej swe wdzięki, przez van Graafa, prymusa szkoły policyjnej, który z miną zbitego psa konfrontuje się z zagadką przekraczającą jego możliwości, po (o dziwo!) Zalewskiego zdradzającego żonę z przygodną kochanką. Ba! Sama Zalewska okazuje się niezłym ziółkiem, gdy dochodzi do odkrycia tajemnicy wyjazdów męża. Podobnie tytułowy Ringelmann, pozostali uczestnicy kongresu czy nawet obsługa hotelowa... O matko, to niemożliwe, by obdarzyć sympatią każdego bohatera pojawiającego się w powieści! A jednak Ubertowskiemu się to udaje - oddaje nam w ręce korowód postaci kreowanych z lekkim przymrużeniem oka, przez co sama konfrontacja z nimi staje się przyjemnością. Wszak trzeba zauważyć, że nie jest to książka pisana ze zbędnym patosem. Lekkie pióro autora tworzy nie mniej lekką fabułę, która nie dość, że nie wymaga pełnego skupienia, to jeszcze stanowi doskonały sposób na chwilę relaksu. Nie brakuje humoru, który choć czasem wydaje się absurdalny, to stwarza swego rodzaju swojski klimat delikatnej komedii. [Całość na http://medycy-nie-gesi.blogspot.com/2016/03/kolekcja-ringelmanna-adam-ubertowski.html]
Marzena P
Dla większości ludzi na świecie zegarek służy do wyznaczenia godziny. Dla innych jest ładną ozdóbką pasującą do stroju. I tylko nieliczni mają na ich punkcie istną obsesję. Zbierają je, kolekcjonują, rozmawiają o ich częściach składowych, rozprawiają o wskazówkach, chronometrach, paskach i tarczach, podziwiają, oglądają, opisują. Ile jest w stanie zrobić pasjonat dla jednej z najwspanialszych kolekcji czasomierzy na świecie? Czy dla kilkunastu niewiarygodnie cennych zegarków mógłby zabić? Doktor Figlon jest mózgowcem, jednym z nielicznych znawców metateorii na świecie. Gdy zostaje poproszony o wygłoszenie serii wykładów o istocie czasu w Grand Hotelu w Sopocie, nie waha się ani chwili. Okazuje się jednak, że to, co miało być zjazdem naukowców, tak naprawdę jest spotkaniem fanatyków - kolekcjonerów zegarków. Na dokładkę dochodzi morderstwo Maxa Ringelmanna, którego rozwiązanie wydaje się niemożliwe - wszyscy ewentualni sprawcy mają mocne alibi, a nikt z zewnątrz nie miał szans dostać się do hotelu. Sprawę prowadzi inspektor Frank van Graaf z małą pomocą doktora Figlona. Kto miał wystarczający motyw i możliwości, aby zabić Ringelmanna? Kryminały to ostatnimi czasy jeden z moich ulubionych gatunków literackich, mimo ciągle powtarzającego się w nich schematu: zbrodnia, śledztwo, winny. Choć od wieków detektywi wykorzystali chyba wszystkie możliwe chwyty, dalej dajemy się zaskoczyć i pytamy z niedowierzaniem, jak on niby do tego doszedł? Czytelnik wsiąka w zagadkę, obstawia morderców, czeka na wyjaśnienie, przeocza poszlaki i wskazówki. Potem następuje spektakularne zakończenie, w którym przestępcą okazuje się osoba najmniej według nas prawdopodobna. Zobaczmy, jak schemat ten przebiegł w Kolekcji Ringelmanna... Doktora Figlona może nie polubiłam, ale z pewnością nie mogę odmówić mu charakteru, podobnie zresztą rzecz się ma z van Graafem. To dwójka naprawdę intrygujących osobników, którzy w duecie często wywołują uśmiech na twarzy czytelnika. Figlon to bohater niezwykle inteligentny, domyślny, ale też nieco oderwany od rzeczywistości, ledwie wiążący koniec z końcem. Van Graaf jest w przeciwieństwie do niego postawnym, silnym mężczyzną o ostrych rysach i niezbyt uprzejmym obejściu. Kto by pomyślał, że razem stworzą tak dobraną parkę! Książkę czyta się lekko i przyjemnie, kolejne strony lecą nam niespodziewanie szybko. Choć sama zagadka kryminalna pojawia się dopiero gdzieś w połowie powieści a jej rozwiązanie nie jest wcale wątkiem głównym i dzieje się jakby mimochodem, a przynajmniej ja odniosłam takie wrażenie, to wspomnienia Figlona nie nudzą. Jeśli już przy tym jesteśmy - problem niestety pojawia się przy narracji. Sprawę morderstwa Ringelmanna poznajemy ze snutych przez naszego doktorka wspomnień, kiedy to czeka on na swoją ukochaną Miriam, guzdrzącą się w łazience. Szczerze mówiąc, niezbyt przypadło mi do gustu takie przedstawienie tej historii. Wprowadza to jedynie niepotrzebne zamieszanie i nie ma żadnego celu. Spokojnie mogłoby się bez tego obyć. Dopatrzyłam się też kilku innych drobnych błędów związanych z narracją, ale nie rzucają się na tyle w oczy, aby zepsuć obraz całości. Sama zagadka kryminalna nie jest najbardziej pasjonującym elementem powieści. Oczywiście nie udało mi się poprawnie wytypować mordercy - tak naprawdę nawet nie próbowałam, bo nigdy nie miałam do tego nosa - ale też nie byłam specjalnie zaszokowana zakończeniem. Najbardziej interesowała mnie otoczka zbrodni, wszędobylskie zegarki, fanatycy, śledztwo, relacje pomiędzy bohaterami, humor, wspólny eksperyment żyjącego jeszcze Ringelmanna i Figlona... To właśnie nadawało tej książce smaczku, to te elementy najskuteczniej przyciągają do siebie czytelnika. Kolekcja Ringelmanna nie jest książką głęboko zapadającą w pamięć, szokującą czy genialną. To po prostu przyjemna historia pełna ciekawych, świetnie wykreowanych postaci - a dla mnie bohaterowie zawsze byli podstawą dobrej powieści. To książka sympatyczna, lekka i przyjemna, zapewniająca rozrywkę na wieczorek lub dwa. Powieść, przy której miło spędzicie czas i która być może zdoła poprawić Wam humor. Moim zdaniem warto spróbować zmierzyć się z pozycją Ubertowskiego, poznać Figlona, van Graafa, Zalewskiego, Ringelmanna i całą resztę, a także pouśmiechać się trochę do zapisanych stron, zrelaksować... http://zaczarrowana.blogspot.com/2016/03/pasja-przypominajaca-bardziej.html
Bookendorfina Izabela Pycio
"Dla tych ludzi zegarki to największa miłość... to religia... Ludzie są ułomni z natury, więc muszą popełnić jakieś błędy. I popełnili." Ciekawie poprowadzony kryminał, wymykający się z szablonowych pełnych dynamicznej akcji propozycji powieści kryminalnych. Utrzymany w spokojniejszej konwencji, bardziej nastawionej na intelektualną zabawę podszytą sporą dawką dobrego humoru. Nie ma w nim mnogości bohaterów, zdarzeń i nagłych zwrotów akcji, a jednak autorowi udaje się podsycać zainteresowanie czytelnika. Przyznam, że z miłą chęcią dałam się wciągnąć w ten wykreowany świat nieco szalonych kolekcjonerów zegarków, ich wzajemnych animozji, wyśmiewania i zazdrości. Z uśmiechem śledziłam ich reakcje i postawy, wiadomo było, że w wypełnionym takimi negatywnymi emocjami środowisku wcześniej czy później musi dojść do zbrodni. Podoba mi się taka lekka narracja, barwny język i niewymuszone dialogi. Mający o sobie wysokie mniemanie mistrz metateorii doktor Figlon zastaje zaproszony przez inspektora Franka van Graafa jako ekspert do pomocy w rozwiązaniu skomplikowanego morderstwa. Figlon to ciekawie sportretowana postać, nieco zaskakująca swoim zachowaniem, jednocześnie wzbudzająca w czytelniku sympatię. Na podstawie intrygujących wspomnień doktora zagłębiamy się w jego pierwsze dochodzenie, dotyczące śmierci Maxa Ringelmanna, pasjonata i właściciela najdroższej kolekcji czasomierzy na świecie. Pozostali bohaterowie również oferują nam swoje ciekawe profile nabierające specyficznych cech, świadomie potraktowanych przez autora ze szczyptą ironii i z przymrużeniem oka. Płynnie przenikamy między głównym wątkiem osadzonym w przeszłości a tym opartym na teraźniejszości, który w zabawny sposób ubarwia powieść. I choć liczyłam na głębszy spisek a zakończenie książki nie zaskoczyło mnie, to i tak nie przeszkodziło mi to w przyjemnym zaczytywaniu się w tej kryminalnej intrydze. bookendorfina.blogspot.com