Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.
Knurowiec – wieś na końcu świata, w której wszystko dzieje się na opak, jest przeciętne, a jednocześnie unikatowe, spokojne i wywrotowe, szykuje się do obchodów Dnia Knurowca i wyborów samorządowych. W tym czasie do wsi przyjeżdża szycha…
Pełna humoru powieść Marka Czestkowskiego wprowadza nas w świat szalonego absurdu i groteski, który wydaje się… coraz bardziej znajomy.
Marek Czestkowski – podróżnik i pasjonat pisania, urodzony w Wyszkowie.
Opinie o produkcie (9)
Frelka_recenzuje
23 czerwca 2021
Niech was tytuł nie zmyli, bo powieść o wsi Knurowiec jest jedną z lepszych, które możecie przeczytać w tym roku. Książka miała swoją premierę już jakiś czas temu, a mimo to do tej pory zbiera same pozytywne opinie na swój temat. Jeśli jesteś człowiekiem z dystansem, a polityka nie jest twoją piętą Achillesa albo kością niezgody, zdecydowanie sięgaj śmiało po ten tytuł.
Można by pomyśleć, że każde państwo jest w pewnym stopniu, na swój sposób idealne — może jedno mniej, drugie bardziej, ale idealne. Czasem szkoda słów na opisanie tego jak wygląda władza, gospodarka, a może sam byt zwykłego, szarego człowieka. To wszystko, o czym inni nawet boją się głośno powiedzieć, umieścił w swojej powieści Marek Czestkowski, który zdecydowanie zna się na swoim fachu.
Cała tytułowa wieś jest jednym wielkim żartem, czasami mającym drugie dno, innym razem nic nieznaczącym. Wszystko zaczyna się od momentu, w którym we wsi pojawia się tajemniczy gość, ale nie byle jaki! Tajemnicą jest oczywiście, co się działo potem, jednak śmiało mogę powiedzieć, że Knurowiec z pewnością stałby się hitem wśród satyrycznych komedii na wielkim ekranie. Ludzie uwielbiają oglądać karykatury własnego codziennego życia, które wzbudzają w nich nie lada emocje. Początkowo najczęściej jest to śmiech, potem jednak uczucie radości i rozbawienia przechodzi w mniej pozytywne odczucia. Ludzie z czasem i z samym biegiem stron mogą zacząć zauważać wiele podobieństw do swojego nomen omen szarego, zwykłego życia.
Knurowiec z pewnością nie jest książką, po którą może sięgnąć każdy — to byłoby zdecydowanie zbyt banalne, gdyby tak było. Sam autor jako debiutant postawił wysoką poprzeczkę, równocześnie rzucając się na głęboką wodę. Tematy, które porusza Czestkowski mogą niejednego urazić, a czasem nawet stać się powodem do sprzeczki przy niejednym rodzinnym obiedzie. Jeśli drogi czytelniku jesteś wrażliwy na punkcie polityki, zdecydowanie omijaj tę książkę, ponieważ poczucie humoru, które tam króluje, nie do końca może Ci się spodobać.
Poza tym książka jest zdecydowanie oryginalnym, śmiesznym i o dziwo nieutopijnym doświadczeniem. Zdecydowanie polecam.
Sylwia M.
15 września 2021
Autor w satyryczny sposób opisuje życie ludzi, ich spojrzenie na otaczający świat i politykę, która toczy się w Warszawie, ale ma się nijak do rzeczywistości w Knurowcu. Oni stanowią odrębne niepisane prawo, które obowiązuje tylko w ich lokalnej społeczności. To pracowici ludzie z tradycjami i nie w smak im żadne zmiany, które mogą się lad dzień zadziać. Dużym atutem są szaleni bohaterowie, a ich wyjątkowość odczuwamy na każdym kroku. Postać sołtysa niejednoznaczna i bardzo ciekawa. Mierzy się z polityką na górze i tą, która jest u nich we wsi. Szuka równowagi, by nie poddać się partyjnemu bełkotowi, który omamia całą wieś, tylko czy tak się da?
Marek Czestkowski doskonale uchwycił polskie realia i stworzył wyjątkową prześmiewczą fabułę, a zarazem tak mądrą i prawdziwą. Między tym śmiechem przez łzy możemy dostrzec wartościowe przesłanie, a chwila refleksji może przyniesie nowe spojrzenie na rzeczywistość. Historia o ludziach prostych, dobrych zamieszkujących polską wieś, a jednocześnie pogubionych w tych politycznych przepychankach, gdzie człowiek jest tylko pionkiem w grze o władzę.
Dobry dowcip, kreatywna fabuła, wyraziści bohaterowie i mądrość płynąca między dialogami pełnymi ironii i inteligentnego humoru. Każdy wątek wywołuje uśmiech, kąśliwe nazwy i humorystyczne wydarzenia dopełniają doskonale całość. Lekko napisana historia, z przymrużeniem oka, a czytelnik nie ma wyjścia, musi cały czas się uśmiechać.
Kilka zdań o...
15 września 2021
Powiedziałem sobie na samym początku działalności, że będę starał się omijać tematy polityczne na moim profilu. Wiadomo, śliski grunt, każdy ma inne zdanie, kłótnie niepotrzebne. Nastał jednak ten moment, że muszę zrobić mały wyjątek i po troszku zagłębić się w takową tematykę. A wszystko to za sprawą książki, która niedawno trafiła w moje łapiszcza, czyli powieści "Knurowiec" Marka Czestkowskiego. Postaram się jednak nie politykować za bardzo, coby przez przypadek nie doszło do rękoczynów...
Knurowiec, niewielka wioska położona na przysłowiowym końcu świata. Miejsce gdzie psy d..ą szczekają. Tutaj życie toczy się własnym tempem i według ustalonych zasad. Każdy wie co ma robić, a nad szczęściem i bezpieczeństwem całej osady czuwa jedyny i niepowtarzalny sołtys. Niespodziewanie spokój mieszkańców zostaje zakłócony poprzez pojawienie się w niej delegatki z Warszawy, reprezentującej barwy jedynej, słusznej Partii... Tymczasem we wsi, trwają intensywne przygotowania do obchodzonego co roku Dnia Knurowca oraz wyborów samorządowych...
Chyba stanowczo za rzadko sięgam po tego typu literaturę. Taką, która potrafi wywołać u mnie efekt nieustającego banana na twarzy. Marek Czestkowski trafił bowiem swoją wizją idealnie w moje poczucie humoru. Stworzył obraz zamkniętej społeczności, która mimo, że mamy XXI wiek, jest praktycznie kompletnie odizolowana od świata zewnętrznego. W której spotkać możemy i trochę absurdu, jak na przykład miejscowy stróż prawa czy dziennikarka lokalnej gazety, a także sporo humoru sytuacyjnego - genialna scena meczu między dwoma wioskami czy próba dostania się do motelu. Autor w zabawny sposób stara się pokazać czytelnikowi, co się stanie, gdy ktoś z zewnątrz zacznie mieszać i wprowadzać na siłę zmiany, które nie do końca wszystkim się podobają. Mowa tu przede wszystkim o femme fatale całego utworu, wyznawczyni posiadającego niemal boską moc Naczelnika, członkini jedynej, prawdziwej polskiej Partii, czyli Zołzannie Kłamczyńskiej. Powiem Wam, że sama jej osoba napisana jest w taki sposób, że nie sposób powstrzymać się od śmiechu czytając jej coraz ciekawsze wywody na temat przyszłości Knurowca, jak i całego kraju. Natomiast finał całej książki, to już mocna jazda bez jakichkolwiek hamulców. Powiem szczerze, że takiego rozwiązania to się nie spodziewałem. Niczym w powieści grozy hehe. Oczywiście wszystko oblane gęstym, satyrycznym sosem.
Na co jednak warto zwrócić uwagę, to fakt, że pod tą całą otoczką śmiechów i chichów, autor pokazuje nam prawdziwy obraz tego, jak aktualnie wygląda sytuacja w naszym kraju... I tutaj muszę się z nim całkowicie zgodzić... Po skończonej lekturze nasunął mi się również pewien wniosek z obserwacji działań bohaterów. Nie ważne po której stronie barykady stoisz, bo może Ci się wydawać, że robisz dobrze, a tak naprawdę wykorzystujesz swoją pozycję by móc kontrolować wszystko dookoła... Także, podróż przez "Knurowiec" to w wielu momentach śmiech przez łzy, bo wszystko o czym czytamy jest bardzo prawdziwe...
Podsumowując, podobała mi się powieść Marka Czestkowskiego. To naprawdę kawał dobrego humoru i garść trafnych obserwacji. Dla mnie książka bardzo na plus. Mogę z czystym sercem powiedzieć, że polecam!!!
Eliza
16 października 2021
Satyra społeczno-polityczna, pełna wnikliwych obserwacji i bezkompromisowych opinii wyrażonych w lekki, błyskotliwy sposób. Czytając ubawiłam się setnie, choć od pewnego. momentu był to śmiech przez łzy. Knurowiec to spokojna, wręcz gnuśna wieś odcięta od świata barierą gęstego lasu. Czas stanął tu w miejscu, hermetyczna społeczność kieruje się specyficzną logiką i ściśle ustalonymi wewnętrznymi regułami. Pozornie nic ciekawego się nie dzieje. Niełatwo jest się tu odnaleźć osobie z zewnątrz, na głębszym poziomie jest to w zasadzie niemożliwe. Mimo to znajduje się wiedziona poczuciem misji politycznej desperatka, która usiłuje odwrócić koło lokalnej historii, wywołując tym samym lawinę nieprawdopodobnych zdarzeń. Uruchamia drzemiące w ludziach demony i wprawia w ruch zastałe mechanizmy, przy okazji obnażając obowiązujące układy, przewrotne plany, niskie motywacje i groźne dziwactwa mieszkańców oraz własne złe intencje. W maleńkiej miejscowości jak w soczewce koncentrują się bolączki naszych czasów. W książce przewija się szereg groteskowych, niezwykle sugestywnie odmalowanych bohaterów, którzy początkowo swojscy i skądś nam znani stopniowo przeistaczają się w postacie rodem z filmów grozy. Ich pokrętna moralność, utarte mentalne schematy, niejasne powiązania, wreszcie zapiekła zaściankowość stanowią mieszankę wybuchową. Na jaw wychodzą liczne, pieczołowicie skrywane tajemnice, a akcja pędzi w zawrotnym tempie, wciągając czytelnika w wir wydarzeń. Każda kolejna strona przynosi nowe zaskoczenie. Marek Czestkowski stawia diagnozę zarówno klasie politycznej jak i społeczeństwu, diagnozę jednoznaczną, bezwzględną, na potrzeby gatunku nieco wyolbrzymioną, i choć jest okrutna dla pacjenta, nie stara się jej ubrać w łagodniejszą formę. Nie cofa się przed podjęciem niewygodnych tematów, nie przymyka oczu, nie daje złudnej nadziei, choć na osłodę serwuje sporą dawkę czarnego humoru. Jestem pod wielkim wrażeniem brawurowego stylu autora, niełatwo jest się zmierzyć z aktualnymi tematami nie popadając przy tym w trywialność. Książka może wydać się niektórym odbiorcom kontrowersyjna, głównie ze względu na bezpośrednie odniesienia do sytuacji politycznej, choć w swojej wizji autor wykracza daleko poza nie i kreśli obraz przyszłości, który mam nadzieję, nigdy się nie ziści. Przekazuje też zakamuflowane pocieszenie, pewną ostoję, wartości które bez względu na zawirowania pozostają nienaruszone. Lektura powieści stanowi obszerny materiał zarówno do zabawy jak i refleksji, a może nawet opamiętania, a postawione w niej tezy wymuszają na czytelniku szybką, wielowymiarową weryfikację postrzegania otaczającej rzeczywistości i nie pozwalają na pozostanie obojętnym.
Justyna
30 października 2021
Knuowiec wieś na końcu świata gdzie wszystko dzieje się na opak. Na czele wsi stoi Andrzej Potyraj.
"Codziennie rano, czyli w jego mniemaniu o czternastej, zaczynał pracę w Urzędzie Wiejskim. Państwowy Urząd mieścił się na ławeczce pod chałupą... Tam rozstrzygano spory i wydawano dyspozycje. Ławeczka była swoistym centrum dowodzenia".
Mieszkańcy przygotowywali się do ważnych wydarzeń: Dnia Knurowa oraz wyborów samorządowych. Wieś ta była miejscem gdzie wszystko było przeciętne ale i unikatowe przez centrum wsi przebiegała jedna długa droga, a wszystkie budynki zostały zbudowane wzdłuż niej. Dalej rozciągały się pola, a cała wieś łącznie z polami otoczona była lasem. Pogranicza wsi bronił jeździec na koniu Habanero, pracownik Straży Wiejskiej.
Spokój zmąciła długonoga piękność o blond włosach i niebieskich oczach Zołzanna Kłamczynska , która zjawiła się jako przedstawiciel Partii by wprowadzić w Knurowcu Specjalistyczny Program Rozdawniczy Eldorado (swoją drogą ciekawa nazwa) .
Co zrobi Sołtys? Czy da się oczarować programowi? Co czeka Zołzannę w Knurowcu? Trzeba koniecznie przeczytać naprawdę warto.
Książka Marka Czestkowskigo przenosi w świat absurdu. Autor ośmieszył i wyolbrzymiał wady polskiego społeczeństwa. Nie tylko tych przeciętnych ale i tych wysoko postawionych. Akcja dzieje się bardzo szybko a postacie pokazane są komicznie. Najbardziej podobał mi się Habanero obrońca "pueblo" koczujący w lesie stróż prawa. Autor nawiązał do aktuanej sytuacji politycznej i muszę przyznać, że sporo w tym co napisał prawdy, a punkty programu rozdawniczego niestety bardzo pasują do rzeczywistości. Podobnie jak Zołzanna ślepo wierzy w ideę partii na której czele stoi Imperator Karakan I i w rzeczywistości można doszukać się wiele takich osób. Szkoda tylko że między Zołzanną a Sebastianem -wnukiem Sołtysa nie urodziło się uczucie, wtedy byłoby jeszcze ciekawiej.
Najbardziej podobają mi się końcowe zdania książki. Kiedy to Kłamczyńska paląc się jak żywa pochodnia ucieka z Knurowca. Pędzący i krzyczący za nią sędzia, zmęczył się po dziesięciu metrach przystanął mówiąc.
"Ech nie słyszy. Dobra tam, zgaśnie to wróci..."
Niektóre fragmenty książki są zabawne, ale jednocześnie dają do myślenia.
Zachęcam do przeczytania książki.
Justyna
30 października 2021
Knuowiec wieś na końcu świata gdzie wszystko dzieje się na opak. Na czele wsi stoi Andrzej Potyraj.
"Codziennie rano, czyli w jego mniemaniu o czternastej, zaczynał pracę w Urzędzie Wiejskim. Państwowy Urząd mieścił się na ławeczce pod chałupą... Tam rozstrzygano spory i wydawano dyspozycje. Ławeczka była swoistym centrum dowodzenia".
Mieszkańcy przygotowywali się do ważnych wydarzeń: Dnia Knurowa oraz wyborów samorządowych. Wieś ta była miejscem gdzie wszystko było przeciętne ale i unikatowe przez centrum wsi przebiegała jedna długa droga, a wszystkie budynki zostały zbudowane wzdłuż niej. Dalej rozciągały się pola, a cała wieś łącznie z polami otoczona była lasem. Pogranicza wsi bronił jeździec na koniu Habanero, pracownik Straży Wiejskiej.
Spokój zmąciła długonoga piękność o blond włosach i niebieskich oczach Zołzanna Kłamczynska , która zjawiła się jako przedstawiciel Partii by wprowadzić w Knurowcu Specjalistyczny Program Rozdawniczy Eldorado (swoją drogą ciekawa nazwa) .
Co zrobi Sołtys? Czy da się oczarować programowi? Co czeka Zołzannę w Knurowcu? Trzeba koniecznie przeczytać naprawdę warto.
Książka Marka Czestkowskigo przenosi w świat absurdu. Autor ośmieszył i wyolbrzymiał wady polskiego społeczeństwa. Nie tylko tych przeciętnych ale i tych wysoko postawionych. Akcja dzieje się bardzo szybko a postacie pokazane są komicznie. Najbardziej podobał mi się Habanero obrońca "pueblo" koczujący w lesie stróż prawa. Autor nawiązał do aktuanej sytuacji politycznej i muszę przyznać, że sporo w tym co napisał prawdy, a punkty programu rozdawniczego niestety bardzo pasują do rzeczywistości. Podobnie jak Zołzanna ślepo wierzy w ideę partii na której czele stoi Imperator Karakan I i w rzeczywistości można doszukać się wiele takich osób. Szkoda tylko że między Zołzanną a Sebastianem -wnukiem Sołtysa nie urodziło się uczucie, wtedy byłoby jeszcze ciekawiej.
Najbardziej podobają mi się końcowe zdania książki. Kiedy to Kłamczyńska paląc się jak żywa pochodnia ucieka z Knurowca. Pędzący i krzyczący za nią sędzia, zmęczył się po dziesięciu metrach przystanął mówiąc.
"Ech nie słyszy. Dobra tam, zgaśnie to wróci..."
Niektóre fragmenty książki są zabawne, ale jednocześnie dają do myślenia.
Zachęcam do przeczytania książki.
Paulina
6 listopada 2021
Wspaniała satyryczna uczta z chleba i soli, zakrapiana polską wódką i zagryzana korniszonem.
"Knurowiec" jest dla mnie współczesną, bardziej przystępną i przyjemniejszą "Ferdydurką", szybko o nim na pewno nie zapomnę. Trzeba dużego talentu, żeby przemycić smaczki z internetowych past i memów do literatury w taki sposób, by czytelnik nie poczuł cringe'u, a ta książka to podręcznikowy przykład na to, że się da, jeszcze jak! Karykatura sytuacji politycznej, w której obrywa się po równo każdej skrajności to coś, na co liczyłam i się nie zawiodłam.
Absurdalny humor, niezliczone nawiązania, żonglowanie narracją, odwaga autora przy poruszaniu drażliwych obecnie tematów - nie brakuje tu niczego, co powinno się znaleźć w satyrze politycznej.
Martwi mnie tylko fakt, że był to śmiech przez łzy, bo absurd absurdem, ale gdzieś z tyłu głowy miałam ciągle świadomość, że fikcji literackiej niepokojąco mało w tym naszym pięknym "Knurowcu"...
Adam
1 grudnia 2021
Do Knurowca, wsi odciętej od świata, przyjeżdża Zołzanna Kłamczyńska i postanawia wystartować w wyborach samorządowych. Jej przeciwnikiem jest Andrzej Potyraj, sołtys, który od lat dowodzi małą miejscowością.
Powieść pełna jest nawiązań do polskiej, ale i nie tylko, areny politycznej. Ktokolwiek, kto lubi tematy związane z lewicą, prawicą i wszystkim, co pośrodku, na pewno odnajdzie wiele smaczków w codziennych zmaganiach mieszkańców Knurowca, a także reszty Polski, o której z wypiekami na policzkach opowiada Zołzanna.
Książkę czyta się szybko, na jej kartach pojawiają się takie postacie jak żona sołtysa, wielebny, samozwańczy strażnik wsi i inni. Każdy ma swoją historię i charakter. W międzyczasie organizowany jest Dzień Knurowca, podczas którego odbywa się m.in. emocjonujący mecz.
Akcja zagęszcza się i w trakcie wyborów dochodzi do kilku niespodziewanych zwrotów akcji, które pozostawiają czytelnika w osłupieniu. Warto samemu sprawdzić, czy świat opisany w Knurowcu jest wymysłem literackim, czy może przypomina ten, w którym obecnie żyjemy.
Agnieszka
20 marca 2022
Nie bardzo daleko, nie w odległej galaktyce, a jedynie za lasem, leży niewielka wieś. Knurowcem rządzi od wielu lat ten sam sołtys, a w utrzymaniu porządku pomaga mu sędzia i ksiądz. Brzmi znajomo?
Tytułowy Knurowiec wydaje się cichym miejscem, w którym mieszkańcy żyją spokojnie, aczkolwiek w pewnej izolacji. Atmosfera wydaje się ożywiać jedynie od czasu do czasu, na przykład przed wyborami, a właśnie w takim momencie czytelnik poznaje wieś i jej mieszkańców. Od wielu lat obecny sołtys, Andrzej Potyraj, był praktycznie jedynym i stuprocentowym kandydatem na kolejną kadencję, tym razem jest jednak inaczej. Wybory zostają zakłócone przez młodą działaczkę z samej Warszawy. Zołzanna Kłamczyńska postanawia zostać kontrkandydatem i wystartować w wyborach. Dochodzi do starcia dwóch opcji politycznych: starej i nowej. Nowa ma już zwolenników praktycznie w całym kraju, Kłamczyńska jest jej zagorzałą orędowniczką.
„– (…) Po wygranych wyborach parlamentarnych rząd od razu wprowadził w życie „Socjalistyczny Program Eldorado”. Sprawa jest paląca, ponieważ w tę niedzielę odbędą się wybory samorządowe. Dzięki programowi rozdawniczemu nasza partia ma szansę wygrać w stu procentach miast i wsi. Wtedy będziemy mieć Sejm, Senat, Prezydenta RP i samorządy. Dodatkowo dokonamy fizycznej eksterminacji opozycji.”
Cytat jest dosyć długi, ale w dużej mierze pokazuje program polityczny partii, której przedstawicielką jest Kłamczyńska. Program, który ma obowiązywać w całym kraju.
W chwili, gdy Kłamczyńska postanawia zostać sołtysem rozpoczyna się bezpardonowa walka o głosy wyborców, o przekonanie ich albo do nowej rzeczywistości, albo do starego porządku. Nikt nie przebiera w środkach, wszystkie chwyty są dozwolone, stawka jest przecież wysoka. Sołtys angażuje popleczników, Kłamczyńska roztacza przed wyborcami świetlane wizje i rozdaje pieniądze. Kto wygra? Stary wyjadacz czy młoda agresywna działaczka?
Marek Czestkowski w swojej powieści umiejętnie posługuje się groteską i absurdem, ukazując jakże dobrze nam znany świat polityki. Pod płaszczykiem humoru kryje się coś znacznie poważniejszego – treści, które powodują zastanowienie i niejako automatycznie wymuszają porównanie do świata realnego. W „Knurowcu” tych podobieństw znajdujemy zaskakująco dużo, a opisy sytuacji czy retoryka kandydatów na sołtysa okazują się zaskakująco znajome. To nie jest łatwa książka, wymaga myślenia. Według mnie „Knurowiec” jest jak cebula (albo jak Shrek), ma warstwy. Każdy czytający ma możliwość odsłonięcia kolejnej, zajrzenia, co jest pod spodem, zastanowienia się, analizy. I wyciągnięcia – najczęściej gorzkich – wniosków.
Pliki cookies i pokrewne im technologie umożliwiają poprawne działanie strony i pomagają nam dostosować ofertę do Twoich potrzeb. Możesz zaakceptować wykorzystanie przez nas wszystkich tych plików i przejść do sklepu lub dostosować użycie plików do swoich preferencji, wybierając opcję "Dostosuj zgody".
W tym miejscu możesz określić swoje preferencje w zakresie wykorzystywania przez nas plików cookies.
Te pliki są niezbędne do działania naszej strony internetowej, dlatego też nie możesz ich wyłączyć.
Te pliki umożliwiają Ci korzystanie z pozostałych funkcji strony internetowej (innych niż niezbędne do jej działania). Ich włączenie da Ci dostęp do pełnej funkcjonalności strony.
Te pliki pozwalają nam na dokonanie analiz dotyczących naszego sklepu internetowego, co może przyczynić się do jego lepszego funkcjonowania i dostosowania do potrzeb Użytkowników.
Te pliki wykorzystywane są przez dostawcę oprogramowania, w ramach którego działa nasz sklep. Nie są one łączone z innymi danymi wprowadzanymi przez Ciebie w sklepie. Celem zbierania tych plików jest dokonywanie analiz, które przyczynią się do rozwoju oprogramowania. Więcej na ten temat przeczytasz w Polityce plików cookies Shoper.
Dzięki tym plikom możemy prowadzić działania marketingowe.
Frelka_recenzuje
Niech was tytuł nie zmyli, bo powieść o wsi Knurowiec jest jedną z lepszych, które możecie przeczytać w tym roku. Książka miała swoją premierę już jakiś czas temu, a mimo to do tej pory zbiera same pozytywne opinie na swój temat. Jeśli jesteś człowiekiem z dystansem, a polityka nie jest twoją piętą Achillesa albo kością niezgody, zdecydowanie sięgaj śmiało po ten tytuł. Można by pomyśleć, że każde państwo jest w pewnym stopniu, na swój sposób idealne — może jedno mniej, drugie bardziej, ale idealne. Czasem szkoda słów na opisanie tego jak wygląda władza, gospodarka, a może sam byt zwykłego, szarego człowieka. To wszystko, o czym inni nawet boją się głośno powiedzieć, umieścił w swojej powieści Marek Czestkowski, który zdecydowanie zna się na swoim fachu. Cała tytułowa wieś jest jednym wielkim żartem, czasami mającym drugie dno, innym razem nic nieznaczącym. Wszystko zaczyna się od momentu, w którym we wsi pojawia się tajemniczy gość, ale nie byle jaki! Tajemnicą jest oczywiście, co się działo potem, jednak śmiało mogę powiedzieć, że Knurowiec z pewnością stałby się hitem wśród satyrycznych komedii na wielkim ekranie. Ludzie uwielbiają oglądać karykatury własnego codziennego życia, które wzbudzają w nich nie lada emocje. Początkowo najczęściej jest to śmiech, potem jednak uczucie radości i rozbawienia przechodzi w mniej pozytywne odczucia. Ludzie z czasem i z samym biegiem stron mogą zacząć zauważać wiele podobieństw do swojego nomen omen szarego, zwykłego życia. Knurowiec z pewnością nie jest książką, po którą może sięgnąć każdy — to byłoby zdecydowanie zbyt banalne, gdyby tak było. Sam autor jako debiutant postawił wysoką poprzeczkę, równocześnie rzucając się na głęboką wodę. Tematy, które porusza Czestkowski mogą niejednego urazić, a czasem nawet stać się powodem do sprzeczki przy niejednym rodzinnym obiedzie. Jeśli drogi czytelniku jesteś wrażliwy na punkcie polityki, zdecydowanie omijaj tę książkę, ponieważ poczucie humoru, które tam króluje, nie do końca może Ci się spodobać. Poza tym książka jest zdecydowanie oryginalnym, śmiesznym i o dziwo nieutopijnym doświadczeniem. Zdecydowanie polecam.
Sylwia M.
Autor w satyryczny sposób opisuje życie ludzi, ich spojrzenie na otaczający świat i politykę, która toczy się w Warszawie, ale ma się nijak do rzeczywistości w Knurowcu. Oni stanowią odrębne niepisane prawo, które obowiązuje tylko w ich lokalnej społeczności. To pracowici ludzie z tradycjami i nie w smak im żadne zmiany, które mogą się lad dzień zadziać. Dużym atutem są szaleni bohaterowie, a ich wyjątkowość odczuwamy na każdym kroku. Postać sołtysa niejednoznaczna i bardzo ciekawa. Mierzy się z polityką na górze i tą, która jest u nich we wsi. Szuka równowagi, by nie poddać się partyjnemu bełkotowi, który omamia całą wieś, tylko czy tak się da? Marek Czestkowski doskonale uchwycił polskie realia i stworzył wyjątkową prześmiewczą fabułę, a zarazem tak mądrą i prawdziwą. Między tym śmiechem przez łzy możemy dostrzec wartościowe przesłanie, a chwila refleksji może przyniesie nowe spojrzenie na rzeczywistość. Historia o ludziach prostych, dobrych zamieszkujących polską wieś, a jednocześnie pogubionych w tych politycznych przepychankach, gdzie człowiek jest tylko pionkiem w grze o władzę. Dobry dowcip, kreatywna fabuła, wyraziści bohaterowie i mądrość płynąca między dialogami pełnymi ironii i inteligentnego humoru. Każdy wątek wywołuje uśmiech, kąśliwe nazwy i humorystyczne wydarzenia dopełniają doskonale całość. Lekko napisana historia, z przymrużeniem oka, a czytelnik nie ma wyjścia, musi cały czas się uśmiechać.
Kilka zdań o...
Powiedziałem sobie na samym początku działalności, że będę starał się omijać tematy polityczne na moim profilu. Wiadomo, śliski grunt, każdy ma inne zdanie, kłótnie niepotrzebne. Nastał jednak ten moment, że muszę zrobić mały wyjątek i po troszku zagłębić się w takową tematykę. A wszystko to za sprawą książki, która niedawno trafiła w moje łapiszcza, czyli powieści "Knurowiec" Marka Czestkowskiego. Postaram się jednak nie politykować za bardzo, coby przez przypadek nie doszło do rękoczynów... Knurowiec, niewielka wioska położona na przysłowiowym końcu świata. Miejsce gdzie psy d..ą szczekają. Tutaj życie toczy się własnym tempem i według ustalonych zasad. Każdy wie co ma robić, a nad szczęściem i bezpieczeństwem całej osady czuwa jedyny i niepowtarzalny sołtys. Niespodziewanie spokój mieszkańców zostaje zakłócony poprzez pojawienie się w niej delegatki z Warszawy, reprezentującej barwy jedynej, słusznej Partii... Tymczasem we wsi, trwają intensywne przygotowania do obchodzonego co roku Dnia Knurowca oraz wyborów samorządowych... Chyba stanowczo za rzadko sięgam po tego typu literaturę. Taką, która potrafi wywołać u mnie efekt nieustającego banana na twarzy. Marek Czestkowski trafił bowiem swoją wizją idealnie w moje poczucie humoru. Stworzył obraz zamkniętej społeczności, która mimo, że mamy XXI wiek, jest praktycznie kompletnie odizolowana od świata zewnętrznego. W której spotkać możemy i trochę absurdu, jak na przykład miejscowy stróż prawa czy dziennikarka lokalnej gazety, a także sporo humoru sytuacyjnego - genialna scena meczu między dwoma wioskami czy próba dostania się do motelu. Autor w zabawny sposób stara się pokazać czytelnikowi, co się stanie, gdy ktoś z zewnątrz zacznie mieszać i wprowadzać na siłę zmiany, które nie do końca wszystkim się podobają. Mowa tu przede wszystkim o femme fatale całego utworu, wyznawczyni posiadającego niemal boską moc Naczelnika, członkini jedynej, prawdziwej polskiej Partii, czyli Zołzannie Kłamczyńskiej. Powiem Wam, że sama jej osoba napisana jest w taki sposób, że nie sposób powstrzymać się od śmiechu czytając jej coraz ciekawsze wywody na temat przyszłości Knurowca, jak i całego kraju. Natomiast finał całej książki, to już mocna jazda bez jakichkolwiek hamulców. Powiem szczerze, że takiego rozwiązania to się nie spodziewałem. Niczym w powieści grozy hehe. Oczywiście wszystko oblane gęstym, satyrycznym sosem. Na co jednak warto zwrócić uwagę, to fakt, że pod tą całą otoczką śmiechów i chichów, autor pokazuje nam prawdziwy obraz tego, jak aktualnie wygląda sytuacja w naszym kraju... I tutaj muszę się z nim całkowicie zgodzić... Po skończonej lekturze nasunął mi się również pewien wniosek z obserwacji działań bohaterów. Nie ważne po której stronie barykady stoisz, bo może Ci się wydawać, że robisz dobrze, a tak naprawdę wykorzystujesz swoją pozycję by móc kontrolować wszystko dookoła... Także, podróż przez "Knurowiec" to w wielu momentach śmiech przez łzy, bo wszystko o czym czytamy jest bardzo prawdziwe... Podsumowując, podobała mi się powieść Marka Czestkowskiego. To naprawdę kawał dobrego humoru i garść trafnych obserwacji. Dla mnie książka bardzo na plus. Mogę z czystym sercem powiedzieć, że polecam!!!
Eliza
Satyra społeczno-polityczna, pełna wnikliwych obserwacji i bezkompromisowych opinii wyrażonych w lekki, błyskotliwy sposób. Czytając ubawiłam się setnie, choć od pewnego. momentu był to śmiech przez łzy. Knurowiec to spokojna, wręcz gnuśna wieś odcięta od świata barierą gęstego lasu. Czas stanął tu w miejscu, hermetyczna społeczność kieruje się specyficzną logiką i ściśle ustalonymi wewnętrznymi regułami. Pozornie nic ciekawego się nie dzieje. Niełatwo jest się tu odnaleźć osobie z zewnątrz, na głębszym poziomie jest to w zasadzie niemożliwe. Mimo to znajduje się wiedziona poczuciem misji politycznej desperatka, która usiłuje odwrócić koło lokalnej historii, wywołując tym samym lawinę nieprawdopodobnych zdarzeń. Uruchamia drzemiące w ludziach demony i wprawia w ruch zastałe mechanizmy, przy okazji obnażając obowiązujące układy, przewrotne plany, niskie motywacje i groźne dziwactwa mieszkańców oraz własne złe intencje. W maleńkiej miejscowości jak w soczewce koncentrują się bolączki naszych czasów. W książce przewija się szereg groteskowych, niezwykle sugestywnie odmalowanych bohaterów, którzy początkowo swojscy i skądś nam znani stopniowo przeistaczają się w postacie rodem z filmów grozy. Ich pokrętna moralność, utarte mentalne schematy, niejasne powiązania, wreszcie zapiekła zaściankowość stanowią mieszankę wybuchową. Na jaw wychodzą liczne, pieczołowicie skrywane tajemnice, a akcja pędzi w zawrotnym tempie, wciągając czytelnika w wir wydarzeń. Każda kolejna strona przynosi nowe zaskoczenie. Marek Czestkowski stawia diagnozę zarówno klasie politycznej jak i społeczeństwu, diagnozę jednoznaczną, bezwzględną, na potrzeby gatunku nieco wyolbrzymioną, i choć jest okrutna dla pacjenta, nie stara się jej ubrać w łagodniejszą formę. Nie cofa się przed podjęciem niewygodnych tematów, nie przymyka oczu, nie daje złudnej nadziei, choć na osłodę serwuje sporą dawkę czarnego humoru. Jestem pod wielkim wrażeniem brawurowego stylu autora, niełatwo jest się zmierzyć z aktualnymi tematami nie popadając przy tym w trywialność. Książka może wydać się niektórym odbiorcom kontrowersyjna, głównie ze względu na bezpośrednie odniesienia do sytuacji politycznej, choć w swojej wizji autor wykracza daleko poza nie i kreśli obraz przyszłości, który mam nadzieję, nigdy się nie ziści. Przekazuje też zakamuflowane pocieszenie, pewną ostoję, wartości które bez względu na zawirowania pozostają nienaruszone. Lektura powieści stanowi obszerny materiał zarówno do zabawy jak i refleksji, a może nawet opamiętania, a postawione w niej tezy wymuszają na czytelniku szybką, wielowymiarową weryfikację postrzegania otaczającej rzeczywistości i nie pozwalają na pozostanie obojętnym.
Justyna
Knuowiec wieś na końcu świata gdzie wszystko dzieje się na opak. Na czele wsi stoi Andrzej Potyraj. "Codziennie rano, czyli w jego mniemaniu o czternastej, zaczynał pracę w Urzędzie Wiejskim. Państwowy Urząd mieścił się na ławeczce pod chałupą... Tam rozstrzygano spory i wydawano dyspozycje. Ławeczka była swoistym centrum dowodzenia". Mieszkańcy przygotowywali się do ważnych wydarzeń: Dnia Knurowa oraz wyborów samorządowych. Wieś ta była miejscem gdzie wszystko było przeciętne ale i unikatowe przez centrum wsi przebiegała jedna długa droga, a wszystkie budynki zostały zbudowane wzdłuż niej. Dalej rozciągały się pola, a cała wieś łącznie z polami otoczona była lasem. Pogranicza wsi bronił jeździec na koniu Habanero, pracownik Straży Wiejskiej. Spokój zmąciła długonoga piękność o blond włosach i niebieskich oczach Zołzanna Kłamczynska , która zjawiła się jako przedstawiciel Partii by wprowadzić w Knurowcu Specjalistyczny Program Rozdawniczy Eldorado (swoją drogą ciekawa nazwa) . Co zrobi Sołtys? Czy da się oczarować programowi? Co czeka Zołzannę w Knurowcu? Trzeba koniecznie przeczytać naprawdę warto. Książka Marka Czestkowskigo przenosi w świat absurdu. Autor ośmieszył i wyolbrzymiał wady polskiego społeczeństwa. Nie tylko tych przeciętnych ale i tych wysoko postawionych. Akcja dzieje się bardzo szybko a postacie pokazane są komicznie. Najbardziej podobał mi się Habanero obrońca "pueblo" koczujący w lesie stróż prawa. Autor nawiązał do aktuanej sytuacji politycznej i muszę przyznać, że sporo w tym co napisał prawdy, a punkty programu rozdawniczego niestety bardzo pasują do rzeczywistości. Podobnie jak Zołzanna ślepo wierzy w ideę partii na której czele stoi Imperator Karakan I i w rzeczywistości można doszukać się wiele takich osób. Szkoda tylko że między Zołzanną a Sebastianem -wnukiem Sołtysa nie urodziło się uczucie, wtedy byłoby jeszcze ciekawiej. Najbardziej podobają mi się końcowe zdania książki. Kiedy to Kłamczyńska paląc się jak żywa pochodnia ucieka z Knurowca. Pędzący i krzyczący za nią sędzia, zmęczył się po dziesięciu metrach przystanął mówiąc. "Ech nie słyszy. Dobra tam, zgaśnie to wróci..." Niektóre fragmenty książki są zabawne, ale jednocześnie dają do myślenia. Zachęcam do przeczytania książki.
Justyna
Knuowiec wieś na końcu świata gdzie wszystko dzieje się na opak. Na czele wsi stoi Andrzej Potyraj. "Codziennie rano, czyli w jego mniemaniu o czternastej, zaczynał pracę w Urzędzie Wiejskim. Państwowy Urząd mieścił się na ławeczce pod chałupą... Tam rozstrzygano spory i wydawano dyspozycje. Ławeczka była swoistym centrum dowodzenia". Mieszkańcy przygotowywali się do ważnych wydarzeń: Dnia Knurowa oraz wyborów samorządowych. Wieś ta była miejscem gdzie wszystko było przeciętne ale i unikatowe przez centrum wsi przebiegała jedna długa droga, a wszystkie budynki zostały zbudowane wzdłuż niej. Dalej rozciągały się pola, a cała wieś łącznie z polami otoczona była lasem. Pogranicza wsi bronił jeździec na koniu Habanero, pracownik Straży Wiejskiej. Spokój zmąciła długonoga piękność o blond włosach i niebieskich oczach Zołzanna Kłamczynska , która zjawiła się jako przedstawiciel Partii by wprowadzić w Knurowcu Specjalistyczny Program Rozdawniczy Eldorado (swoją drogą ciekawa nazwa) . Co zrobi Sołtys? Czy da się oczarować programowi? Co czeka Zołzannę w Knurowcu? Trzeba koniecznie przeczytać naprawdę warto. Książka Marka Czestkowskigo przenosi w świat absurdu. Autor ośmieszył i wyolbrzymiał wady polskiego społeczeństwa. Nie tylko tych przeciętnych ale i tych wysoko postawionych. Akcja dzieje się bardzo szybko a postacie pokazane są komicznie. Najbardziej podobał mi się Habanero obrońca "pueblo" koczujący w lesie stróż prawa. Autor nawiązał do aktuanej sytuacji politycznej i muszę przyznać, że sporo w tym co napisał prawdy, a punkty programu rozdawniczego niestety bardzo pasują do rzeczywistości. Podobnie jak Zołzanna ślepo wierzy w ideę partii na której czele stoi Imperator Karakan I i w rzeczywistości można doszukać się wiele takich osób. Szkoda tylko że między Zołzanną a Sebastianem -wnukiem Sołtysa nie urodziło się uczucie, wtedy byłoby jeszcze ciekawiej. Najbardziej podobają mi się końcowe zdania książki. Kiedy to Kłamczyńska paląc się jak żywa pochodnia ucieka z Knurowca. Pędzący i krzyczący za nią sędzia, zmęczył się po dziesięciu metrach przystanął mówiąc. "Ech nie słyszy. Dobra tam, zgaśnie to wróci..." Niektóre fragmenty książki są zabawne, ale jednocześnie dają do myślenia. Zachęcam do przeczytania książki.
Paulina
Wspaniała satyryczna uczta z chleba i soli, zakrapiana polską wódką i zagryzana korniszonem. "Knurowiec" jest dla mnie współczesną, bardziej przystępną i przyjemniejszą "Ferdydurką", szybko o nim na pewno nie zapomnę. Trzeba dużego talentu, żeby przemycić smaczki z internetowych past i memów do literatury w taki sposób, by czytelnik nie poczuł cringe'u, a ta książka to podręcznikowy przykład na to, że się da, jeszcze jak! Karykatura sytuacji politycznej, w której obrywa się po równo każdej skrajności to coś, na co liczyłam i się nie zawiodłam. Absurdalny humor, niezliczone nawiązania, żonglowanie narracją, odwaga autora przy poruszaniu drażliwych obecnie tematów - nie brakuje tu niczego, co powinno się znaleźć w satyrze politycznej. Martwi mnie tylko fakt, że był to śmiech przez łzy, bo absurd absurdem, ale gdzieś z tyłu głowy miałam ciągle świadomość, że fikcji literackiej niepokojąco mało w tym naszym pięknym "Knurowcu"...
Adam
Do Knurowca, wsi odciętej od świata, przyjeżdża Zołzanna Kłamczyńska i postanawia wystartować w wyborach samorządowych. Jej przeciwnikiem jest Andrzej Potyraj, sołtys, który od lat dowodzi małą miejscowością. Powieść pełna jest nawiązań do polskiej, ale i nie tylko, areny politycznej. Ktokolwiek, kto lubi tematy związane z lewicą, prawicą i wszystkim, co pośrodku, na pewno odnajdzie wiele smaczków w codziennych zmaganiach mieszkańców Knurowca, a także reszty Polski, o której z wypiekami na policzkach opowiada Zołzanna. Książkę czyta się szybko, na jej kartach pojawiają się takie postacie jak żona sołtysa, wielebny, samozwańczy strażnik wsi i inni. Każdy ma swoją historię i charakter. W międzyczasie organizowany jest Dzień Knurowca, podczas którego odbywa się m.in. emocjonujący mecz. Akcja zagęszcza się i w trakcie wyborów dochodzi do kilku niespodziewanych zwrotów akcji, które pozostawiają czytelnika w osłupieniu. Warto samemu sprawdzić, czy świat opisany w Knurowcu jest wymysłem literackim, czy może przypomina ten, w którym obecnie żyjemy.
Agnieszka
Nie bardzo daleko, nie w odległej galaktyce, a jedynie za lasem, leży niewielka wieś. Knurowcem rządzi od wielu lat ten sam sołtys, a w utrzymaniu porządku pomaga mu sędzia i ksiądz. Brzmi znajomo? Tytułowy Knurowiec wydaje się cichym miejscem, w którym mieszkańcy żyją spokojnie, aczkolwiek w pewnej izolacji. Atmosfera wydaje się ożywiać jedynie od czasu do czasu, na przykład przed wyborami, a właśnie w takim momencie czytelnik poznaje wieś i jej mieszkańców. Od wielu lat obecny sołtys, Andrzej Potyraj, był praktycznie jedynym i stuprocentowym kandydatem na kolejną kadencję, tym razem jest jednak inaczej. Wybory zostają zakłócone przez młodą działaczkę z samej Warszawy. Zołzanna Kłamczyńska postanawia zostać kontrkandydatem i wystartować w wyborach. Dochodzi do starcia dwóch opcji politycznych: starej i nowej. Nowa ma już zwolenników praktycznie w całym kraju, Kłamczyńska jest jej zagorzałą orędowniczką. „– (…) Po wygranych wyborach parlamentarnych rząd od razu wprowadził w życie „Socjalistyczny Program Eldorado”. Sprawa jest paląca, ponieważ w tę niedzielę odbędą się wybory samorządowe. Dzięki programowi rozdawniczemu nasza partia ma szansę wygrać w stu procentach miast i wsi. Wtedy będziemy mieć Sejm, Senat, Prezydenta RP i samorządy. Dodatkowo dokonamy fizycznej eksterminacji opozycji.” Cytat jest dosyć długi, ale w dużej mierze pokazuje program polityczny partii, której przedstawicielką jest Kłamczyńska. Program, który ma obowiązywać w całym kraju. W chwili, gdy Kłamczyńska postanawia zostać sołtysem rozpoczyna się bezpardonowa walka o głosy wyborców, o przekonanie ich albo do nowej rzeczywistości, albo do starego porządku. Nikt nie przebiera w środkach, wszystkie chwyty są dozwolone, stawka jest przecież wysoka. Sołtys angażuje popleczników, Kłamczyńska roztacza przed wyborcami świetlane wizje i rozdaje pieniądze. Kto wygra? Stary wyjadacz czy młoda agresywna działaczka? Marek Czestkowski w swojej powieści umiejętnie posługuje się groteską i absurdem, ukazując jakże dobrze nam znany świat polityki. Pod płaszczykiem humoru kryje się coś znacznie poważniejszego – treści, które powodują zastanowienie i niejako automatycznie wymuszają porównanie do świata realnego. W „Knurowcu” tych podobieństw znajdujemy zaskakująco dużo, a opisy sytuacji czy retoryka kandydatów na sołtysa okazują się zaskakująco znajome. To nie jest łatwa książka, wymaga myślenia. Według mnie „Knurowiec” jest jak cebula (albo jak Shrek), ma warstwy. Każdy czytający ma możliwość odsłonięcia kolejnej, zajrzenia, co jest pod spodem, zastanowienia się, analizy. I wyciągnięcia – najczęściej gorzkich – wniosków.