Błahy incydent - Justyna Edmondson
Opis
Na granicy dźwięku i ciszy…
Na granicy dźwięku i ciszy powstaje melodia życia. Krysi, która musiała dorosnąć, by stać się dzieckiem, Aliny, która raniąc się, próbowała zacząć być, Teresy otulonej kotami niczym całunem, Janusza, który tak długo przyjmował życie, jakim było, że je zgubił, i Edwarda, otwierającego swoim eufonium dawno zatrzaśnięte drzwi do ludzkich serc.
Błahy incydent to powieść o umieraniu i narodzinach, spotkaniach i odchodzeniu, o smutku i sile istnienia, o miłości wreszcie i przepełniającej życie muzyce, napisana językiem tak plastycznym i sensualnym, że miejscami aż boli.
Justyna Edmondson – żyje w Warszawie razem z mężem, trzema synami, dwoma psami, trzema kotami i żółwiem. Weganka i żeglarka. Kocha ciszę i morze, ale też gwar, teatr i muzykę.
Format: 135x210, oprawa miękka
Premiera: 20.02.2019 r.
paulina.owca.nowak@gmail.com
Nie spodziewałam się takiej książki. Sam tytuł podsuwa na myśl raczej coś lekkiego, opis kusi swoimi słowami, a sama w sobie książka robi ogromne wrażenie na czytelniku. Język jakim posługuje się pani Justyna jest doskonale dźwięczny (?), chyba tak właśnie mogę to nazwać, bo czytało się wręcz śpiewająco. Gdzieniegdzie przyznaję, trafiło mi się sprawdzać słówko w internetach, ale broń Boże to nic złego, wręcz przeciwnie – zderzyłam się ze świadomością, że jeszcze wiele rzeczy mam do odkrycia i bardzo mnie to ucieszyło! Opowieść, którą serwuje nam autorka, złamała mi serce, po czym pozwoliła się zebrać w całość, by ponownie mnie rozbić na kawałki. Niesamowicie realnie opowiedziane odrzucenie, krzywda, bieda – to coś co zawsze jest trudne do przyjęcia. Chwilami miałam ochotę krzyczeć, opiekować się bohaterami, albo wziąść za bety, potrząsnąć i trzasnąć z otwartej dłoni, wołając „zrób coś z tym!”. To coś niesamowitego co autorka zrobi z czytelnikiem, nie spodziewałam się, że tak ogromne wrażenie zrobi na mnie owa pozycja. Obiecuje Wam, że ta książka nie pozwoli o sobie zapomnieć! Polecam w 100 % !
Blogerka Anka
"Błahy incydent" na długo zostanie w mojej głowie. Dostarczyła mi ogrom emocji trudnych, doprowadziła do łez, skrajnie momentami wyczerpała. Miałam ochotę walnąć Janusza żeby się ogarnął i zaczął być prawdziwym facetem, pątrząsnąć nim, by zaczął wreszcie żyć, a nie tylko egzystować. Edward był zatracony w muzyce, poznając Alinę, przeżył chwile szczęścia, ale i rozpaczy, dostał od niej cios po którym ciężko mu było się podnieść. Alina była zła, ale to właśnie ona najbardziej poruszyła mnie swą osobą w całej historii. To jak się zmieniła i zaczęła w końcu odczuwać wszystko całą sobą. Teresa jako matka poświęciła się by Edwardowi zapewnić lepszą przyszłość. Każda z tych postaci miała swoje zadanie w życiu. Otrzymali dużą dawkę cierpienia. Książka ma w sobie sporą dawkę bólu. Ale daje też nadzieję, że nieważne jak byśmy żyli, zawsze jest szansa, że możemy być lepszymi ludźmi.
Małgorzata
Już na samym początku, po przeczytaniu kilku stron spodziewałam się kłopotów- po prostu powieść napisana jest językiem, który ja nie do końca lubię. Wtedy mam wrażenie, że ktoś wpadł w słowotok, mimo, że dialogi są. Nie wiem dlaczego się dzieje Mimo to- wydarzenia zaciekawiły mnie na tyle że bez problemu doczytałam do końca. "Błahy incydent" to opowieść o życiu kilkorga ludzi. Początkowo nie ma powiązań między nimi, jednak w miarę upływu czasu związek między nimi staje się coraz bardziej wyraźniejszy. Co się wydarzy? Czy nasi bohaterowie znajdą wreszcie szczęście? Przede wszystkim- są oni bardzo różni. Rozpoczynając książkowy seans byłam przekonana, że najwięcej miejsca poświęci się Teresie i jej trudnemu życiu z kalekim ojczymem, który ją molestuje i matką, która wcale nie zasługuje na to miano i szacunek, która zamiast ratować córkę- daje przyzwolenie na krzywdzenie córki. Te wydarzenia odciskają piętno na jej życiu. Opisywana dziś przeze mnie powieść to również opowieść o trudnym życiu Aliny, która na lata zamknęła się życie, jej męża Janusza oraz Edwarda. Książka to dosyć mocna propozycja, myślę, że nie dla wrażliwych. Ze stron bije cierpienie. Najbardziej zainteresował mnie wątek Teresy i żałuję, że go nie rozbudowano. Smutne jest też to, że nie otrzymała pomocy gdy jej potrzebowała- wtedy pewnie jej życie potoczyłoby się zupełnie inaczej. Co do okładki- jest ładna, przyciągająca wzrok oraz- co się okazuje po lekturze- wymowna.
zosiaz
Podzielam w 100% opinię Pauliny (paulina.owca.nowak@gmail.com). Wyjątkowo plastyczny język, piękna narracja, umiejętnie dawkowana i interesująca fabuła- czytałam z ogromnym zaciekawieniem i przyjemnością. Pani Justyno prosimy o jeszcze!!!