Wars i Sawa mieli dwie córki. Wywiad z Piotrem Jezierskim
Wars i Sawa mieli dwie córki. Wywiad z Piotrem Jezierskim

ST Warszawa Kochanków brzydszej córki wciąga… właściwie odpychając. Jak to się stało, że opisując najciemniejszą stronę stolicy, przedstawia ją też Pan tak nostalgicznie?

 

Piotr Jezierski Warszawa bohaterów powieści to tak naprawdę miasto mojego dzieciństwa. Mam rodzinę na Kamionku, tu sporą część życia spędzili moi dziadkowie. Ojciec znał praską ferajnę, bywał w opisanych w Kochankach... zakamarkach dzielnicy i trochę o nich opowiadał. Rodzina od strony matki to też praskie historie, tylko tym razem z okolic Kawęczyńskiej. Jako malec biegałem po Kamionku i okolicach Dworca Wschodniego. Do tego rosłem karmiony opowieściami babci o wojennym życiu na Pradze. Kiedy miałem już naście lat, praska strona zaczęła straszyć – że w ciemnych bramach łatwo „zarobić w łeb”, a w tramwajach lepiej trzymać się za portfel. Legenda bandyckiej dzielnicy przebiła się do mojej świadomości. To były czasy Jarmarku Europa, targowiska na Stadionie Dziesięciolecia, więc Praga nabrała jeszcze wschodniego kolorytu. W okolicach ronda Waszyngtona mieszały się języki chiński, rosyjski, turecki. Dzielnica straszyła, ale też fascynowała. A dorastałem na Woli, w okolicy, w której wychował się również mój bohater. To dzielnica po drugiej stronie Warszawy, robotnicza, ze swoją szemraną historią, do której mam nadzieję jeszcze kiedyś wrócić.

ST Dzięki lekturze Kochanków… poczuć można sympatię do zakapiora. Nasuwa się wręcz hasło „zakapior też człowiek” – przewrotnie manipuluje Pan Czytelnikiem, budując postaci tak wielowymiarowe, że aż realne. No, ale skąd pomysł, żeby z opryszków robić lokalnych herosów?

PJ Bohater mojej powieści jest śledczym, więc zawodowo musi współpracować z przestępcami. Na początku traktuje ich jako narzędzia przydatne w pozyskiwaniu informacji, z czasem musi ich prosić o pomoc, a potem jego życie zaczyna zależeć od ich wsparcia. Razem z nim poznajemy szemrane praskie towarzystwo i, jak to w życiu, zaczynamy czuć sympatię do ludzi, z którymi obcujemy. Okazuje się, że bliznowaty typ o mrożącym krew w żyłach spojrzeniu po godzinach zbójeckiej roboty beztrosko bawi się z synem.

Czytelnik opowieści penetrujących przestępcze światy jest jak działający pod przykrywką agent, bada obce sobie środowisko i często się angażuje, zaczyna darzyć sympatią typy spod ciemnej gwiazdy. Do stworzenia tej więzi przyczynia się przede wszystkim autor – mam nadzieję, że udało mi się to w Kochankach... Nie można się oczywiście zatracić, trzeba zachować umiar, opisując szemrane towarzystwo, łatwo przekroczyć granicę i stracić Czytelnika podczas próby zmuszenia go do akceptacji zła. Ale uczynienie z opryszków lokalnych bohaterów ma w mojej powieści na celu przede wszystkim próbę pokazania tego małego praskiego świata, jego języka, oryginalnego folkloru, życia ulicy, która bez ingerencji szemranego towarzystwa przypominałaby scenerię Roku 1984 Orwella.

ST Kochankowie… balansują na granicy realizmu i fantastyki naukowej. Wszystko dzieje się niby w alternatywnej rzeczywistości, ale… jakoś tak niezbyt chyba daleko od realiów. Można się w tym zapomnieć. Skąd inspiracje dla płaszczyzny nie-do-końca-realnej?

PJ Lubię czytać takie historie – fantastyczne, ale jedną nogą stojące w naszej rzeczywistości. W literaturze popularnej pociągają mnie dwa gatunki – kryminał i fantastyka, stąd pomysł na ich połączenie. Ale fantastyczny jest tu tylko punkt wyjścia – historia świata potoczyła się odrobinę inaczej – potem bohaterowie zachowują się jak najbardziej logicznie i realnie dostosowują swoje zachowania do rzeczywistości trochę odmiennej od naszej. Zależało mi na stworzeniu wciągającej intrygi kryminalnej, której dodatkowym smaczkiem będzie poszukiwanie różnic między naszą rzeczywistością a fikcyjnym światem.

Inspiracji dostarczyły mi wspaniałe powieści, takie jak choćby Związek Żydowskich policjantów Michaela Chabona. To doskonale napisany czarny kryminał, w którym Żydzi nie mieszkają na słonecznym brzegu Morza Śródziemnego, a w okręgu Sitka na Alasce. Jest tam porządna intryga kryminalna i żydowska kultura mieszająca się z indiańską. Myślę, że pomysł na pokazanie lokalnego praskiego folkloru odmienionego przez alternatywną historię wziąłem właśnie od Chabona.

Do myślenia o odmienionych dziejach świata mogła mnie zainspirować lektura Mirażu Matta Ruffa. Powieść odrobinę bardziej fantastyczna od kryminału Chabona, bo zmieniająca cały świat, a nie historię jednego narodu. U Ruffa to nie arabscy, a chrześcijańscy fundamentaliści dokonali zamachów z 2001 roku. Centrum cywilizowanego świata mieści się w Mirażu na Bliskim Wschodzie.

Są też lektury z bardziej odległych czasów, które mogły wyjść na światło dzienne w czasie pisania Kochanków… – Człowiek z Wysokiego Zamku Philipa K. Dicka, Vaterland Roberta Harrisa. Im dalej sięgam, tym bardziej temat staje się fantastyczny i odbiega od realizmu, na którym mi zależało, myślę więc, że w zachowaniu przewagi realnego nad fikcyjnym najbliżej Kochankom... właśnie do Związku Żydowskich Policjantów.

ST Kochankowie… to Pańska pierwsza powieść? Jak zrodził się pomysł na nią?

PJ Pierwsza powieść wydana na papierze. Pisałem już powieść w odcinkach, taki literacki serial kryminalny, nosił tytuł Parada grzeszników i można ją jeszcze przeczytać na stronie internetowej cudkultury.pl. A Kochankowie...? Kilka lat chodziło mi po głowie napisanie opowieści rozgrywającej się w odrobinę odmienionej rzeczywistości, na początku wiedziałem tylko, że intryga będzie kryminalna. Punktem wyjścia tej historii były realne przekonania mieszkańców lewej strony stolicy o tych z prawej – jadąc na Pragę, część z nas czuje, że wyjeżdża z Warszawy, jedzie do bliźniaczego miasta po drugiej stronie Wisły. Niektórzy prażanie mają to samo i przekraczając rzekę, mówią, że jadą do Warszawy. Mam też dziś poczucie, że chcąc jeszcze poczuć, zobaczyć prawdziwą stolicę, trzeba jechać właśnie na Pragę. Łatwiej tam spotkać warszawskie twarze, zjeść coś po warszawsku, usłyszeć resztki warszawskiej gwary. Po lewej jest stolica otwarta na świat, pełna przyjezdnych, turystów, interesów i polityki, po prawej ta, która zachowała dawny klimat, ma jeszcze jakiś charakter, nie próbuje upodobnić się do setek innych szklanych miast. Tak, to właśnie podział na dwie Warszawy zainspirował mnie do napisania Kochanków brzydszej córki.

ST Kochankowie… nie są Pańskim debiutem na rynku książki?

PJ Wydano już dwie moje autorskie książki – eseje poświęcone kulturze popularnej. W pierwszej, Sile strachu, przyglądałem się temu, jak oddziaływały na nas lęki zimnowojenne i jak wiele miały one wspólnego z apokaliptycznymi wizjami naszych przodków. Szczególnie zainteresował mnie tu postapokaliptyczny nurt kultury popularnej. W Wektorach wyobraźni skupiłem się przede wszystkim na fantastyce naukowej. Druga książka była rodzajem przewodnika po gatunku przeznaczonego dla tych, którzy mają opory przed zanurzeniem się w filmowe i literackie fantastyczne światy. Byłem też, razem z Wojciechem Bursztą i Michałem Rauszerem, redaktorem i współautorem Zwodniczego imaginarium, pracy zbiorowej poświęconej antropologii neoliberalizmu.

ST Czyli fikcja pociąga Pana nie tylko w beletrystyce, ale też ze strony naukowej?

PJ Śledzenie fabularnych tropów w tekstach kultury popularnej sprawia mi niezwykłą przyjemność. Wyszukiwanie podobnych wątków w dziełach stworzonych w całkiem odległych gatunkach, wyciąganie na światło dzienne czasem nieświadomych nawiązań autorów do innych powieści, filmów, obrazów, gier. Myślę, że niezwykle bogata w takie nawiązania jest właśnie fantastyka, bo tworzone w jej obrębie teksty zawierają często elementy innych gatunków. Przykładowo, wskrzeszony ostatnio jako serial Modyfikowany węgiel Richarda Morgana bazuje na intrydze czysto kryminalnej, science fiction są tam przede wszystkim świat przedstawiony, scenografia i intrygujący punkt wyjścia – nieśmiertelność ofiary morderstwa. Batman to przede wszystkim zamaskowany detektyw. Indiana Jones może i przeżywa fantastyczne przygody, ale prowadzi w ich trakcie śledztwa, rozwiązuje zagadki przeszłości. Kryminał – a właściwie kryminalna intryga – jest niezwykle popularnym narzędziem stosowanym w tworzeniu nie zawsze detektywistycznych opowieści. Gatunki się mieszają, sam kryminał czasem korzysta z elementów kojarzonych z fantastyczną fikcją. Na przykład w realistycznych powieściach Nicka Stone’a pojawiają się zombie, a autor, żeby uzasadnić ich istnienie, nie przekraczając jednocześnie granicy gatunków, wprowadza do fabuły rytuały voodoo.

ST Może zdradzi Pan Czytelnikom choć skrawek tajemnicy tytułu?

PJ Tytuł jest nawiązaniem do popularnej wśród praskich barmanów legendy o powstaniu Warszawy – oczywiście fikcyjnych barmanów, z którymi przyjaźni się mój bohater. Zdradzę tylko tyle, że Wars i Sawa mieli dwie córki – ładniejszą i brzydszą – resztę niech opowie stojący za powieściowym barem „Kasa” Szybki Zbyszek.

ST Jest Pan warszawiakiem. Która strona Wisły jest Panu bliższa?

PJ Przechodziłem w życiu epizody miłości i niechęci do swojego miasta, teraz mam dla niego dużo serca, ale bardziej od murów zaczęli mnie interesować mieszkający tu ludzie. Warszawa to tygiel, tysiące splątanych losów – ludzie z całej Polski próbują układać sobie życie w cieniu tragicznej historii miasta, lokalnej i krajowej polityki. Jak wspomniałem, dorastałem na Woli, a spora część mojej rodziny żyje po przeciwnej stronie Wisły, poza tym kilka lat studiowałem na Pradze. W przestrzeni między placem Hellera a rondem Wiatraczna kręcę się od dzieciństwa. Nie mogę się tak po prostu zdecydować: prawa czy lewa strona – i myślę, że zawsze stałem „w rozkroku”.

 

ST Czy podążając w rzeczywistości szlakiem wytyczonym przez bohaterów powieści, Czytelnik powinien obawiać się o swoje zdrowie? Powinien uzbroić się w znajomość sztuk walki i/lub szybkie nogi oraz zabójczy refleks? Jak dziś wygląda Praga? 

PJ Praga staje się modna, osiedla się tu sporo nowych mieszkańców z drugiej strony Wisły. Jest dużo spokojniej, ale nadal są na jej mapie okolice, w których przydadzą się mocne nogi. Mimo tego wydaje mi się, że dziś podczas nocnego spaceru po Szmulkach ucierpieć może raczej nasza duma niż zdrowie, oczywiście, jeśli zachowamy zdrowy rozsądek i nie damy się sprowokować od niechcenia rzuconymi w naszą stronę wyzwiskami. Jeśli zdecydujesz się letnią porą, nie rzucając się w oczy, przemykać wieczorem między bramami, usłyszysz wiele fantastycznych dialogów i niezwykłych historii, a na pewno poczujesz dreszczyk, który towarzyszył mojemu bohaterowi podczas akcji na Ząbkowskiej.

 

ST Czym jest „dziad blues”?

PJ „Dziad blues” to owoc opisanej w Kochankach… zniekształconej historii Polski. Praskie kapele w powieści do zasłyszanych w zachodnim eterze melodii – przesiąkniętych bluesem i rock & rollem – dodają teksty żywcem wyjęte z pieśni dziadowskich. Te niezwykle popularne do czasów międzywojennych utwory pełniły nie tylko formę rozrywkową, ale też informacyjną – przemycały na podwórka sensacyjne nowinki ze świata i lokalne plotki. Jeden z takich dziadowskich bluesów pojawia się na stronach Kochanków…, jego wykonawcy stanowią taką moją wariację na temat warszawskich kapel podwórkowych.

 

ST Może na zakończenie rozmowy zdradzi Pan Czytelnikom, gdzie w internecie można Pana śledzić, by znaleźć najświeższe informacje o Kochankach… i Pańskich spotkaniach autorskich?

PJ Zapraszam na mój profil na Facebooku. To na nim będą się pojawiać najświeższe wiadomości dotyczące wydarzeń związanych z Kochankami…, ciekawostki dotyczące powstawania powieści i informacje o moich kolejnych pisarskich projektach.

 

Piotr Jezierski – z wykształcenia realizator filmowo-telewizyjny i kulturoznawca. Zawodowo redaktor telewizyjny oraz dziennikarz. Jako eseista i prozaik publikował między innymi w „Kulturze Współczesnej” i „Czasie Kultury”, były felietonista IBPP. Współtworzył kwartalnik literacko-artystyczny „Skafander”. Autor Siły strachu i Wektorów wyobraźni oraz współautor Zwodniczego imaginarium.

do góry
Sklep jest w trybie podglądu
Pokaż pełną wersję strony
Sklep internetowy Shoper.pl